CHRUM! CHRUM!

Czy wśród waszych znajomych są też takie osoby, które mówią: „Fajna gra, ale szkoda, że nie ma instrukcji w języku polskim?”. Mam to szczęście, że mieszkam na Opolszczyźnie, gdzie popularność języka niemieckiego jest naprawdę olbrzymia. Gry wydane w tym języku nie stanowią więc dla mnie żadnego problemu, jednak znam i takich graczy, którzy nie kupią planszówki dopóki nie ukaże się jej polska wersja. Na szczęście gra OINK!, którą recenzowałam kilka miesięcy temu, doczekała się takiej edycji. Wprawdzie sama karcianka jest niezależna językowo, ale już sam oryginalny tytuł (OINK!) był powodem wielu pytań i wyjaśnień. Zdarzało się więc, że niektórzy gracze nie potrafili zapamiętać „OINK!” i po prostu krzyczeli Chrum! Chrum!. A co mają wspólnego te okrzyki z karcianką? Odpowiedź poznacie poniżej.

chrum3Polskie wydanie nie różni się od oryginału. Gra składa się 90 kart: 14 x pies, krowa, osioł, owca, pisklę (o wartościach od 0-6, każda karta występuje podwójnie) oraz 6 x świnia (z wartością „7”). Naszym celem będzie zdobycie jak największej ilości kart.

Co do zasad pozwolę sobie zacytować, to co już pisałam w poprzednim tekście:

„Rozgrywkę rozpoczynamy od rozdania graczom wszystkich kart. Karty należy trzymać je zakryte przed sobą. Na środku stołu należy pozostawić miejsce dla kart, które będą zagrywane.

Gra rozgrywana jest w kilku rundach. W swoim ruchu gracze po kolei odkrywają wierzchnią kartę swojego stosu i kładą ją na środek stołu. Runda toczy się do momentu, aż spełniony zostanie jeden z poniższych warunków:

2 takie same zwierzęta – gdy dwie wierzchnie karty stosu na środku stołu będą przedstawiać te same zwierzęta, gracze muszą starać się jak najszybciej uderzyć w ten stos. Dodatkowo muszą również wydać odgłos tego zwierzaka. W tym przypadku cyfry nie odgrywają żadnej roli.

– Suma wynosi 7 – gdy tylko suma dwóch wierzchnich kart ze stosu na środku stołu będzie równa „7”, gracze muszą starać się jak najszybciej uderzyć w ten stos. Dodatkowo muszą zawołać „CHRUM! CHRUM!”. Jeżeli zarówno suma kart będzie równa „7”, jak i te dwie karty będą przedstawiać to samo zwierzę, należy wtedy wydać z siebie odgłos tego właśnie zwierzaka.

– W grze pojawia się świnka – gdy tylko na wierzchu stosu pojawi się karta ze świnką, gracze muszą starać się jak najszybciej uderzyć dłonią w stos na środku stołu. Dodatkowo gracze muszą zawołać: „CHRUM! CHRUM!”.

Gracz, który jako pierwszy uderzy w stos i wyda z siebie prawidłowy odgłos zwierzaka, zdobywa wszystkie karty z tego stosu. Odkłada je obok siebie. To będzie jego stos zdobytych kart. Jeżeli więcej niż jeden gracz wyda z siebie prawidłowy odgłos, wygrywa osoba, która jako pierwsza uderzyła w karty. Runda kończy się, gdy któryś z graczy zdobędzie karty ze stosu. Gracz ten zostaje graczem rozpoczynającym.

Co jeżeli ktoś popełnił błąd i przez przypadek uderzył w karty lub wydał zły odgłos? Instrukcja przewiduje dwie możliwości: „zrobienie z siebie małpy” (czyli gracz ten musi wydać odgłos małpy) lub odrzucenie jednej karty. Ta druga opcja cieszyła się większą popularnością. Motywuje bowiem do uważnego kontrolowania sytuacji na stole. Jeżeli w trakcie rundy graczowi zabraknie kart, może on dalej uczestniczyć w grze i starać się zdobyć te ze środka stołu.

Gra kończy się, jeżeli przynajmniej jeden z graczy na koniec rundy nie będzie miał już w swoim stosie żadnych kart. Osoba, która zdobyła najwięcej kart – wygrywa grę”.

chrum2 chrum1

Po kilku miesiącach grania w CHRUM! CHRUM! (OINK!) muszę stwierdzić, że cały czas miło się do niej wraca. Jeżeli macie dystans do siebie i nie przeszkadza wam to, że w trakcie rozgrywki musicie udawać psa lub krowę – ta gra jest dla was. Nie jestem zbyt wielką fanką gier imprezowych. Muszą mieć to „coś” w sobie, by mnie do siebie przekonać. W tym przypadku przyciąga mnie prostota zasad oraz ładne rysunki. Przy okazji dobrej zabawy, ćwiczymy spostrzegawczość i refleks. Dzieci uczą się kojarzenia oraz liczenia. W trakcie rozgrywek „towarzyszyły” nam także maluchy, które nie miały jeszcze skończonych sześciu lat. Świetnie się bawiły obserwując wujków i ciocie udających różne zwierzęta. Przy okazji mogły się sporo nauczyć. Niektórzy gracze zauważyli pewne podobieństwa między CHRUM! CHRUM! a grą HALLI GALLI. Tam też nie tylko liczy się refleks, ale i umiejętność szybkiego liczenia. Karty można zdobyć, gdy odkrytych zostanie pięć owoców tego samego rodzaju. Tu liczymy do siedmiu i brakuje dzwonka, ale i tak przy stole jest głośno. Sam tytuł, ale i ładne grafiki przyciągają przede wszystkim młodszych graczy, ale starsi również są do rozgrywki zaproszeni. Po wielu już grach zdecydowanie mogę polecić ten tytuł młodszym graczom. Dorośli wolą jednak trudniejsze, może bardziej agresywne gry, jak np. Jungle Speed. Nie każdy dobrze czuje się udając różne zwierzęta. Ci, którzy jednak mają dystans do siebie i szukają śmiesznego fillera, na pewno będą się dobrze bawić.

chrum4

Grę przekazało wydawnictwo G3. Dziękujemy i polecamy profil Wydawnictwa na Facebooku. Znajdziecie tam bieżące informacje o produktach i konkursach organizowanych przez G3.

  • WYKONANIE 5/5

    Karty zapakowane w zgrabne praktyczne pudełko.

  • TRUDNOŚĆ 2/5

    Zasad jest niewiele, a w dodatku są bardzo proste. Gra się szybko i bez zbędnych pytań.

  • OCENA 4/5

    Prosta, śmieszna, ciekawa karcianka. Jeżeli nie przeszkadza Wam konieczność wydawania z siebie odgłosów zwierząt – sięgajcie bez wahania.

 

 

Voodoo

Najpierw był Set, potem Dobble, Packa na muchy, a teraz Voodoo. W mojej kolekcji przybywa gier sprawdzających refleks i spostrzegawczość. Każda czymś się jednak wyróżnia. Każda ma też swoich zwolenników i przeciwników. Każdą lubię za coś innego. A za co lubię Voodoo?

voodoo4Gra zapakowana jest w charakterystyczne już dla wydawnictwa FOXGAMES kwadratowe małe pudełko. Jest ono praktyczne i dobrej jakości. Karty są dwustronne. Na czarnym tle występują kolorowe grafiki. Niestety zmorą czarnych kart jest to, że często na krawędziach powstają białe otarcia. Po wielu rozgrywkach takie przetarcia pojawiły się również na kilku kartach Voodoo. Na szczęście nie rzucają się one w oczy. Karty nie są gładkie i nie gną się tak szybko, co jest ważne przy grach na refleks.

Co do grafiki to nie każdemu przypadła do gustu. Należę do osób, którym zastosowane symbole podobają się, jednak spotkałam i takich graczy, którzy ocenili tę grę niżej właśnie ze względu na rysunki. To oczywiście rzecz gustu. Według mnie symbole dobrze oddają klimat wybrany przez twórcę. Na kartach pojawiają się więc laleczki voodoo, maski szamanów, kapelusze, pióropusze i butelki na magiczne mikstury. W grze występuje więc pięć symboli w pięciu kolorach. Na każdej karcie brakuje jednak jednego koloru i symbolu. Naszym zadaniem będzie więc ich odnalezienie. O ile nie ma problemu z butelką, czy kapeluszem, to podczas emocjonującej rozgrywki nie raz dochodziło do pomyłek w przypadku pióropusza oraz maski. Na pierwszy rzut oka są one dosyć podobne.

Liczba kart, którymi dysponujemy w rozgrywce jest różna w zależności od ilości graczy. Na przykład w rozgrywce 2-osobowej każdy otrzymuje po 45 kart voodoo, 4-osobowej po 22 karty, 6 osobowej po 15 kart. Rozgrywka trwa trzy rundy. O ile w przypadku 5 czy 6 osób gra toczy się szybko, o tyle w przypadku 2 lub 3 osób, ilość kart jest spora i trzy rundy niektórym się dłużyły.

voodoo3 voodoo2

Przed rozpoczęciem rozgrywki tasujemy karty, rozdzielamy je pomiędzy graczy, a jedną wykładamy na środek – to tzw. stos voodoo. Z naszych talii dobieramy na rękę po trzy karty. Jednocześnie i jak najszybciej staramy się pozbyć swoich kart. Kartę z ręki możemy odrzucić na stos, gdy spełnia jeden z dwóch warunków:

  1. Karta posiada symbol i kolor, których brakuje na karcie na wierzchu stosu voodoo.
  2. Karta nie posiada symbolu i koloru, których brakuje na karcie na wierzchu stosu voodoo.

Teraz to do niej staramy się znaleźć pasującą kartę. Osoba, która odrzuciła kartę, dobiera nową ze swojej talii. W dowolnym momencie można wymienić karty trzymane w ręku, odkładając je na spód swojej talii i dobierając nowe. Runda kończy się gdy któryś z graczy weźmie ostatnią kartę ze swojej talii. Za każdą kartę, która nam pozostała w ręku lub w talii otrzymujemy jeden punkt karny. Wygrywa osoba, która po trzech rundach będzie miała ich najmniej.

voodoo5 voodoo1

Co mi się podoba w tej grze? Na pewno to, że sprawdzi się zarówno w młodszym, jak i w starszym gronie. Zasady są banalnie proste: przede wszystkim ćwiczymy naszą spostrzegawczość. Przy okazji nie ma ryzyka „okaleczenia”, jak chociażby przy Jungle Speed. Może to być też świetna alternatywa dla Dobble. Nie szukamy wspólnych symboli, ale szukamy tego, czego brakuje.

A co mi się nie podoba? Rozgrywka odrobinę się dłuży, szczególnie przy mniejszej liczbie graczy. Otrzymujemy sporo kart, a poza tym rozgrywka trwa trzy rundy. Niektórzy gracze woleli rozegrać tylko jedną rundę i uznać, że wygrywa osoba, która weźmie ostatnią kartę ze swojej talii. Oczywiście im więcej osób, tym szybciej pozbywamy się kart i gra jest bardziej emocjonująca. Drugi minus za to, że na początku często na mylą się zamieszczone symbole, szczególnie pióropusz z maską. Niektórym osobom przeszkadzało również to, że karty są dwustronne i można przez to oszukiwać oglądając dwie strony.

To jednak takie tylko trzy bardzo małe minusy. Jeżeli lubicie gry na spostrzegawczość to Voodoo koniecznie powinno powiększyć Waszą kolekcję.

Grę przekazało wydawnictwo FOXGAMES. Dziękujemy!

foxgames

  • WYKONANIE 4/5

    Pudełko małe, praktyczne i dobrej jakości. Kolorowe grafiki estetycznie prezentują się na czarnym tle. Niektóre karty mają po licznych rozgrywkach przetarcia na krawędziach. Bardzo dobrze, że karty nie są gładkie i nie gną się tak szybko.

  • TRUDNOŚĆ 2,5/5

    Gra sprawdzi się zarówno w młodszym, jak i w starszym gronie. Zasady są banalnie proste: przede wszystkim ćwiczymy naszą spostrzegawczość.

  • OCENA 4/5

    Jeżeli lubicie gry na spostrzegawczość to Voodoo koniecznie powinno powiększyć Waszą kolekcję.

 

 

Gra w Słówka

Rozpakowując Grę w Słówka zastanawiałam się, czym zaskoczy nas jej autor (i czy w ogóle). Chyba nie ma osoby (albo przynajmniej ja nie znam), której hasło „gra słowna” nie kojarzyłaby się ze Scrabble. W wielu domach to jedyna „nowoczesna gra”. W innych to od niej się wszystko zaczęło. Na szczęście Gra w Słówka nie powiela schematów, ale oferuje nam pewien „powiew świeżości”.

Jacek Szczap, autor recenzowanego tytułu, zaprojektował grę, która, przynajmniej w moim przypadku, częściej pojawia się na stole niż Scrabble. Powodów jest oczywiście kilka.

slowka7Pierwszy to długość rozgrywki. Grę w Słówka można ukończyć w pół godziny. Scrabble czasami gościło na naszym stole przez cały wieczór. To oczywiście zależy od grającej ekipy. Często jednak trafiały się osoby, które ambicjonalnie podchodziły do tego tytułu i wymyślały długie, niespotykane słowa. Oczywiście jest to zrozumiałe i chyba w tym tkwi sedno tej gry, by układać wyrazy dające największą ilość punktów. Potrafię również zrozumieć pragnienie „delektowania się” rozgrywką. Niektórzy potrafią spędzić wieczór przy lampce wina, inni przy partyjce w Scrabble. W przypadku Gry w Słówka rozgrywka toczy się płynnie, większych przestojów przynajmniej my nie mieliśmy, a układane słówka nie były aż tak skomplikowane. Mamy „mniejsze pole do popisu” z tego względu, że nie układamy słów pionowo lub poziomo.

slowka8Drugim powodem przemawiającym za Grą w Słówka jest możliwość kombinacji. Na początku niektórym osobom ciężko było przestawić się na ten sposób układania słów. Nie wszystko jest tak jak w przypadku Scrabble „czarno na białym”, gdzie układane słowa „czyta się” poziomo lub pionowo. Tu płytki możemy wyłożyć w dowolnym kierunku. W dodatku nie staramy się „wycelować” ze słowem na bonusowe pola, ale otoczyć takie miejsce. Czasami udaje się nawet otoczyć dwa lub trzy takie pola. Otrzymujemy wtedy widoczne na nich punkty (od 5 do 15). Podobnie jak w Scrabble, zdobywamy również punkty widniejące na wszystkich żetonach liter występujących w ułożonym przez gracza wyrazie.

Trzeci powód to dwie wersje planszy. Mamy do wyboru dużą planszę dla rozgrywek trzy i czteroosobowych oraz mniejszą, polecaną dwóm graczom, początkującym oraz do krótkich rozgrywek. Dzięki tej możliwości rozgrywki dwuosobowe szybko się kończą i można zagrać kilka razy z rzędu.

slowka2

slowka3

Planszówkowi esteci nie będą zadowoleni, jednak miłośnicy praktycznych aspektów planszówek owszem. Gra w Słówka ma „tekturowe” żetony, dzięki czemu zajmuje mniej miejsca i jest lżejsza (można ją zabrać na jakiś wyjazd). W Scrabble te piękne płytki odrobinę ważą i czasami jest to powód, dla którego nie zabieramy tej gry ze sobą na urlop. Malkontenci powiedzą, że tekturowe żetony szybciej się niszczą, ale warto też pamiętać, że dzięki temu gra jest zdecydowanie tańsza (ok. 40 zł).  Duży minus jednak daję za podstawki pod żetony. Ich jakość nie jest zadowalająca. Są bardzo cienkie, lekkie – wyglądają po prostu tanio. Wielka szkoda.

slowka6

slowka5

Podsumowując, Grę w Słówka polecam wszystkim, którzy lubią gry słowne, mają jednak mniejszy budżet, szukają czegoś szybszego lub po prostu innego od znanej już gry Scrabble.  Jeżeli to właśnie o was mowa – nie zawiedziecie się.

Grę przekazało wydawnictwo GRANNA. Dziękujemy!

granna_main_page

  • WYKONANIE 3/5

    Tekturowe płytki z literkami tak bardzo nie przeszkadzają, jak podstawki z bardzo cienkiego plastiku. Wielka szkoda.

  • TRUDNOŚĆ 2,5/5

    Mamy pewne utrudnienia, ze względu na to, że słówka nie są układane w pionie lub w poziomie, ale otaczają pola bonusowe. Z drugiej strony powoduje to, że słówka nie są tak bardzo skomplikowane.

  • OCENA 4/5

    Grę w Słówka polecam wszystkim, którzy lubią gry słowne, mają jednak mniejszy budżet, szukają czegoś szybszego lub po prostu innego od znanej już gry Scrabble.

Rodzina się powiększa, czyli Time’s up Family

Po tym jak Time’s up podbił serca wszystkich moich znajomych. Po licznych rozgrywkach, którym towarzyszyły salwy śmiechów, w końcu na rynku pojawiła się wersja, w której również młodsze pokolenie może zagrać. Do tej pory dzieci i nastolatkowie najczęściej tylko obserwowali zmagania dorosłych.  Oczywiście czasami grali z nami, jednak narzekali na to, ze sporo nazwisk nie jest im znanych. W rywalizacji byli więc od początku na straconej pozycji. Teraz może się to jednak zmienić.

Podobnie jak w „dorosłej wersji”, tu również muszą uczestniczyć przynajmniej dwie drużyny. Rozgrywka trwa trzy rundy. Celem graczy jest odgadnięcie nazw przedmiotów, zwierząt oraz zawodów. Nie ma więc nazwisk osób i nie ma obawy, że skompromitujemy się nie znając danej postaci (naprawdę takie obawy czasami się pojawiały J ).  Dzieci spokojnie sobie poradzą z tą grą. Nawet najmłodsi. Sugerowany minimalny wiek to 4 lata. W czasie testów również takie maluchy uczestniczyły w rozgrywce. Jest jednak jeden problem – nie potrafią jeszcze czytać. Muszą być więc stroną odgadującą. Jeżeli nie zniechęca to partnerów z drużyny, nie ma większych obaw przed zaproszeniem do gry dzieci w tym wieku.

times up family2Gra zawiera 220 kart. Na każdej z nich zaznaczone są dwa słowa. W jednej rozgrywce używa się tylko około 40 słów, tak więc gra na pewno szybko się nie znudzi. Tym bardziej, ze sposób prezentacji haseł będzie się różnił w zależności od osób, które będą nam towarzyszyły w rozgrywce. Czasami możemy się bardzo zaskoczyć, w jaki sposób gracze mogą przybliżyć nam hasło.

Tak jak i w wersji „dorosłej” rozgrywka trwa trzy rundy, W pierwszej mamy 40 sekund na prezentację jak największej liczby haseł. Możemy wypowiadać dowolne zdania. W drugiej rundzie mamy do dyspozycji te same hasła, jednak możemy wypowiedzieć tylko jedno słowo, a drużyna ma tylko jedną próbę odgadnięcia każdej karty.  W trzeciej rundzie nie możemy już nic mówić, jedynie pokazywać lub wydawać dźwięki. Z doświadczenia wiem, że to jest moment, w którym zaczynają nas boleć brzuchy. To dlatego, że śmiechu jest czasami co nie miara, szczególnie gdy nie wiemy, jak zaprezentować dane hasło. O ile czasami jest to naprawdę trudne w przypadku kart z postaciami, łatwiejsze zadanie mamy w wersji Family. Niestety dla dorosłych jest to czasami zbyt łatwe zadanie. Jeszcze zależy od tego, czy są stroną pokazującą, czy odgadującą. O ile może być im łatwiej pokazywać, o tyle z odgadywaniem może być gorzej. Dzieci interpretują hasła na swój sposób i czasami ich prezentacja może nas naprawdę zaskoczyć. Nie dajmy się więc zwieść prostym hasłom. A co jeżeli chcemy zagrać tylko w gronie dorosłych? Oczywiście spróbować można, jednak „poprzeczka” będzie znacznie zaniżona i możecie nie czerpać tyle radości z gry. Hasła są bowiem „nakierowane” na młodszych graczy.

time's up family2Jeszcze warto na chwilę zatrzymać się nad wykonaniem gry. Zestaw kart otrzymujemy oczywiście w kartonowym pudełku (takim samym jak w przypadku wersji „dorosłej”). Szybko się gniecie i niszczy. Szczerze mówiąc jest ono jednak niepotrzebne, ponieważ grę, podobnie jak zwykłe Time’s up, przechowuje się najczęściej i przewozi w materiałowym woreczku. To bardziej praktyczne rozwiązanie. Karty oczywiście są bez zarzutu. Wytrzymują nerwowe i częste rozgrywki.

Podsumowując recenzję. Jeżeli w waszym domu są dzieci i nastolatkowie, a wy lubicie grać w Time’s up, bez obaw sięgnijcie po wersję Family. Będziecie się całą rodziną świetnie bawić. Jeżeli jednak w waszym gronie nie ma młodszych graczy, sięgnijcie po wersję klasyczną. Hasła związane z przedmiotami, zwierzętami oraz zawodami będą dla was po prostu zbyt łatwe. Warto wymienić kilka przykładowych haseł: choinka, wanna, koszula, mydło, gruszka, restauracja, kolarz, odkrywca, czy rzeka. Przyznam się, że pomimo iż hasła są proste, czasami mieliśmy problem z ich prezentacją. Dzieci są bardziej kreatywne, ale dorośli nie zawsze nadążają za ich sposobem myślenia. Może się więc i tak zdarzyć, ze zostaniecie ograni przez wasze własne pociechy.

Grę przekazało wydawnictwo Rebel. Dziękujemy!

  • WYKONANIE 4/5

    Karty bez zarzutu. Bardzo dobrym pomysłem jest dołączenie materiałowego woreczka. Kartonowe pudełko jest niepotrzebne.

  • TRUDNOŚĆ 1,5/5

    Hasła są przystosowane do młodszych graczy. Dla dorosłych mogą być zbyt łatwe.

  • OCENA 4/5

    Jeżeli w waszym domu są dzieci i nastolatkowie, a wy lubicie grać w Time’s up, bez obaw sięgnijcie po wersję Family. Będziecie się całą rodziną świetnie bawić. Jeżeli jednak w waszym gronie nie ma młodszych graczy, sięgnijcie po wersję klasyczną. Wszystko zależy od tego, z kim będziecie grać.

 

 

Smoczy skarb – czyli kooperacja w wersji light

Ekologia wielu z was pewnie kojarzy się z szarym, szorstkim papierem, słabą grafiką, czy wyblakłymi kolorami. Czym jest nowoczesna ekologia, przekonacie się sięgając po nowość od Wydawnictwa G3.

smok3Ładna grafika i dobre wykonanie. To pierwsze, co rzuca się w oczy biorąc do ręki Smoczy skarb. Warto dodać, że gra została wykonana z ekologicznych materiałów. Drewniane, jak i papierowe elementy wyprodukowano z surowców pochodzących z odnawialnych zasobów leśnych. Oprócz tego do drukowania wykorzystuje się farby na bazie organicznej. Sam proces odbywa się w sposób przyjazny dla środowiska. Nie oznacza to jednak absolutnie gorszej jakości. Gra prezentuje się bardzo dobrze i nie ma się czego wstydzić. Grafika przyciąga wzrok i podoba się zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Kafelki ścieżki i smoka przywołują na myśl znane już Carcassonne. Owszem, tu też budujemy ścieżkę, ale nie zbieramy za nią punktów, lecz staramy się dotrzeć do skarbu przed smokiem. Przy układaniu żetonów ścieżki również musimy pilnować, by zgadzały się poszczególne jej fragmenty, jednak na tym kończą się podobieństwa.

Gra posiada spory czynnik losowy. Losujemy żetony i w zależności od tego, co się na nich znajduje układamy w odpowiednim miejscu. Jeśli widnieje na nim ścieżka, budujemy trasę, którą staramy się dotrzeć do skarbu. Po drodze zbieramy konieczne klucze. Zdobywamy je poprzez położenie kafla ścieżki na polu, na którym znajduje się żeton z kluczem. Są one konieczne do „otwarcia” skrzyni ze skarbem. Jeżeli w ten sposób zdobędziemy żeton ze słodyczami, możemy odłożyć jeden kafelek smoka, który leży najbliżej skarbu. W ten sposób „spowalniamy” na moment smoka. Gra kończy się, gdy na pole ze skarbem zostanie położony kafelek. Jeśli jest to kafelek ścieżki, a na torze obok skarbu leżą trzy klucze, to oznacza że gracze przechytrzyli smoka i wygrali. Jeśli jednak leży tam kafelek smoka, to on jest zwycięzcą.

Niestety przegraliśmy ze smokiem!

Niestety przegraliśmy ze smokiem!

Zasady są wiec banalnie proste. Nawet najmłodsi gracze (sugerowany wiek od czterech lat) poradzą sobie z tą grą. Czynnik losowy oczywiście odgrywa sporą rolę, jednak nie psuje on zabawy. W dodatku za każdym razem w innych miejscach ustawimy płytki z kluczami i słodyczami. Decyduje o tym rzut kośćmi. Dzięki temu każda rozgrywka jest inna. Im bliżej skarbu, tym wzrasta napięcie: czy uda nam się dotrzeć do skarbu, a może jednak szybszy będzie smok? Nawet dorosłym udziela się ten nastrój, denerwując się gdy odkryty zostanie kolejny żeton smoka. Rozgrywka naprawdę wciąga. W dodatku partia trwa około dziesięciu – piętnastu minut, tak więc bardzo często zdarza się, że rozgrywa się ją kilkakrotnie w trakcie jednego spotkania.

 

smok9smok8

Warto również dodać, że gra jest bardzo dobrze wykonana. Wszystkie materiały są naprawdę dobrej jakości. Cieszy mnie również to, że do produkcji gry użyto ekologicznych materiałów. Warto dodać, że Amigo, czyli pierwszy wydawca gry, przygotował więcej „ekologicznych” gier. Seria nazywa się Ö+Koo – czyli Ökologisch + kooperativ (ekologiczny i kooperacyjny). W sumie ukazało się pięć tytułów. To Gespensterturm, Der Regenbogen verliert seine Farben, Bärenspiel oraz Piraten – Abenteuer. Gry te łączą nie tylko ekologiczne surowce użyte do ich produkcji, ale również kooperacja. Wszyscy gracze wspólnie grają i wspólnie wygrywają. Przy okazji wygrywa też natura, a dzieciom można „zaserwować” interesującą lekcję ekologii. Grę Smoczy skarb polecam więc zarówno dużym, jak i mniejszym graczom.

smok6

Grę przekazało wydawnictwo G3. Dziękujemy i polecamy profil Wydawnictwa na Facebooku. Znajdziecie tam bieżące informacje o produktach i konkursach organizowanych przez G3.

  • WYKONANIE 5/5

    To się ceni: ekologia i bardzo dobra jakość materiałów!

  • TRUDNOŚĆ 1/5

    Banalnie proste zasady, spory czynnik losowy, ale ile radości za tym idzie!

  • OCENA 5/5

    Wszyscy gracze wspólnie grają i wspólnie wygrywają. Przy okazji wygrywa też natura, a dzieciom można „zaserwować” interesującą lekcję ekologii. Grę Smoczy skarb polecam więc zarówno dużym, jak i mniejszym graczom.

 

Miau! – czyli co jedzą myszy :)

Nie pierwszy raz spróbuję Was przekonać, że gra dla dzieci może też sprawić sporo frajdy dorosłym. Tak właśnie było w przypadku gry Miau! Już sama grafika, opis i zalecany wiek graczy (od 5 lat) sugerowały, że to tytuł dla młodszych graczy. Byłam jednak ciekawa, czy dorośli też będą się dobrze bawić.

miau5

To, co od razu rzuca się w oczy, to kompaktowe wydanie gry oraz jego bardzo  dobra jakość. Pudełko jest lakierowane, dzięki czemu nie jest tak podatne na różnego rodzaju zabrudzenia, czy uszkodzenia.  W pudełku znajdziemy małą składaną planszę, kostkę ze zwierzętami, kostkę ze smakołykami, 18 płytek ze smakołykami (ser, marchewka, chleb, jabłko, jajko i banan), 3 płytki z mysią norką, 1 płytka z kotem, 4 małe żetony myszy  i 16 żetonów mysiej rodziny (po 4 w każdym kolorze). Bardzo podoba mi się wykonanie tych elementów oraz zastosowana grafika. Z jednej strony szkoda, że żetony i plansza są takie małe, ale z drugiej strony, dzięki temu gra jest bardzo kompaktowa i właściwie można ją zabrać wszędzie. My pierwszą naszą rozgrywkę rozegraliśmy w …. lodziarni. Wzbudziliśmy spore zainteresowanie wśród klientów, a szczególnie nasze zdumione miny oraz okrzyki przy uderzaniu w żetony. Dla wyjaśnienia – okrzyki spowodowane były drapaniem paznokciami. Sporo zadrapań pozostało na pamiątkę po tej rozgrywce. Najbardziej zdumioną minę miałam jednak ja. Niestety w grach na spostrzegawczość i refleks jestem kiepska. Dzieci mają frajdę wygrywając ze mną.

miau7 miau8 miau6

 

Przejdźmy jednak do opisywania zasad. Naszym celem jest zdobycie 10 smakołyków. Wygra osoba, która zrobi to jako pierwsza. Każdy z graczy otrzymuje 4 żetony mysiej rodziny oraz mały żeton myszy, który umieszczany jest na planszy. W zależności od liczby graczy przygotowujemy odpowiednią ilość płytek ze smakołykami (zawsze jest ich mniej niż liczba graczy), mysią norką i kotem. Rozgrywkę rozpoczynamy od rzutu kośćmi. Wszyscy gracze jednocześnie i jak najszybciej wykonują działanie związane z wynikami na kostkach:

– śpiący kot i smakołyk – należy jak najszybciej uderzyć ręką w żeton ze smakołykiem, który wypadł na kostce. Gracze, którym udało się to zrobić przesuwają swoje żetony na planszy o jedno pole do przodu. Musimy pamiętać o tym, że dla jednej osoby nie wystarczy smakołyku i nie przesunie swojego żetonu na planszy.

– polujący kot i smakołyk – należy jak najszybciej uderzyć w żeton z mysią norką. Gracz, któremu nie udało się tego zrobić, musi odwrócić na drugą stronę jeden ze swoich żetonów mysiej rodziny.

– pies i smakołyk – gracze mają dwie możliwości: uderzyć ręką w płytkę ze smakołykiem przedstawionym na kostce (dzięki temu przesuwa się żeton na planszy o jedno pole do przodu) lub uderzyć ręką w płytkę z kotem. W tym drugim przypadku kot musi uciekać przed psem, dzięki czemu mamy okazję uwolnić jedną ze swoich złapanych myszy  (odwracamy jeden z żetonów mysiej rodziny). Gracz, który straci 4 swoje myszy (odwróci je na drugą stronę) odpada z gry. Po zakończonej rundzie kostkami rzuca następna osoba. Gra kończy się gdy pozostał tylko jeden gracz lub gdy któryś z nich przesunie swój żeton na planszy na ostatnie, dziesiąte miejsce. Jeżeli dokona tego więcej graczy, wygrywa ta osoba, która ma najwięcej niezłapanych myszy.

miau2

Małe pudełko, ale ile radości. Tak mogę podsumować tekst o tej grze. Miau! podoba się zarówno dzieciom, jak i dorosłym, którzy lubią czasami po prostu „pobawić się” i pielęgnują „wewnętrzne dziecko”. Jako pokolenie lat 80-tych cały czas odczuwam niedosyt kolorów, gadżetów i kreskówek, dlatego z tak wielką przyjemnością sięgam po tego typu tytuły. Oczywiście to nie jest filler, do którego będziecie wracać przy każdej nadarzającej się okazji, ale jeżeli w waszym towarzystwie pojawią się rodziny z dziećmi, będziecie mieć pewność, że również wy będziecie się dobrze bawić.  Wierzcie, czy nie, ale moja mina była bezcenna przy pierwszej rozgrywce. Byłam tak pewna siebie, że nie spojrzałam nawet na symbole pojawiające się na kościach. To był mój błąd. Po każdym rzucie „zawieszałam się” rozważając, czy to jajko, czy jabłko i nerwowo szukałam wzrokiem odpowiedniego żetonu. Niestety – przegrałam z kretesem. Jeżeli chcecie się więc pośmiać, koniecznie zagrajcie ze mną w Miau!

miau4

Grę przekazało wydawnictwo FOXGAMES. Dziękujemy!

foxgames

  • WYKONANIE 5/5

    To, co od razu rzuca się w oczy, to kompaktowe wydanie gry oraz jego dobra jakość. Pudełko jest lakierowane, dzięki czemu nie jest tak podatne na różnego rodzaju zabrudzenia, czy uszkodzenia.

  • TRUDNOŚĆ 1/5

    Banalne zasady, gorzej (dla mnie) z ich wcieleniem w życie 🙂

  • OCENA 5/5

    Dla dzieci i rodzin – szybka, przyjemna i śmieszna gra na refleks i spostrzegawczość. Dla dorosłych – gra na odreagowanie.

Duuuszki

duuuszki3O tym, że uwielbiam różnego rodzaju gadżety w grach wspominałam na blogu już kilka razy. Zachwycam się za każdym razem, gdy otwieram Pędzące żółwie i widzę drewniane żółwie lub gdy wyjmuję oryginalne kostki z gry Piraci: Karaibska flota.  Mogłabym wymienić przynajmniej kilka, jak nie kilkanaście tytułów, po które sięgam między innymi dzięki ciekawym elementom. Do tej listy dołączyła również gra, która ukazała się nakładem wydawnictwa EGMONT. Mowa o Duuuszkach.\

 

duuuszki2Gra zawiera 60 kart oraz (co najważniejsze!) 5 drewnianych elementów: białego  ducha, zieloną butelkę, czerwony fotel, niebieską książkę oraz szarą mysz. Jestem nimi zauroczona! Uwielbiam tę grę właśnie ze względu na te elementy oraz ze względu na grafiki na kartach. To właśnie taki styl rysowania bardzo lubię. Zarówno karty, jak i wspominane dodatki są naprawdę dobrej jakości. Gra prezentuje się bardzo ładnie i oryginalnie. Przyciąga uwagę nie tylko najmłodszych, ale również dorosłych (a szczególnie pań). Przejdźmy jednak do zasad. Naszym celem będzie zdobycie jak największej liczby kart. Drewniane elementy kładziemy na środku stołu, tak by wszyscy gracze mieli do nich dostęp. Karty tasujemy i układamy w stos obrazkami do dołu. Odkrywamy wierzchnią kartę i kładziemy w taki sposób, by wszyscy mogli zobaczyć, co się na niej znajduje. Jeśli kolor któregoś z przedmiotów na karcie odpowiada kolorowi drewnianego przedmiotu, łapiemy za ten przedmiot. Jeśli jednak kolory przedmiotów na karcie nie odpowiadają kolorom drewnianych przedmiotów, łapiemy przedmiot, którego nie ma na karcie oraz którego kolor nie występuje na karcie. Osoba, która pierwsza złapie właściwy przedmiot, zdobywa kartę. W przypadku pomyłki, tracimy jedną kartę. Rozgrywka kończy się, gdy skończą się karty ze stosu.

duuuszki5 duuuszki4

 

 

 

 

 

Wprawdzie mechanika tej gry nie jest jakoś bardzo oryginalna, jednak to, co ją wyróżnia to oczywiście wspominane elementy. Twórcy mogliby zaproponować przecież rozwiązanie w postaci na przykład płytek z narysowanym duchem, książką, fotelem, butelką i myszą. Postawili jednak na oryginalność i chwała im za to! Gry na spostrzegawczość są ostatnio w modzie. Warto chociażby wymienić Dobble, Set, Packę na muchy, Jungle Speed, Voodoo czy Miau! Nawet jeżeli posiadacie wspomniane tytuły, warto zarezerwować miejsce na półce również dla gry Duuuszki. Zasady opanowuje się błyskawicznie, a rozgrywka też szybko się toczy. W miarę odkrywania kart nabieramy apetytu. Łatwiej jest nam też skojarzyć, który przedmiot należy złapać i reagujemy szybciej. Ważna uwaga: panie proszone są przed rozgrywką o skrócenie paznokci. Nierzadko gracze kończyli z podrapanymi palcami. Gra sprawdza się zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych. Nawet najstarszych i najpoważniejszych graczy nie zniechęca dziecinna grafika i drewniane figurki. Komu ta gra może się spodobać? Na pewno tym, którzy lubią sprawdzać swoją spostrzegawczość. Również polecam ją tym, którzy szukają ciekawego fillera lub party game (w Duuuszki można grać nawet do ośmiu osób). To będzie też bardzo dobry pomysł na prezent dla dzieci. W dodatku z tej gry nie można „wyrosnąć”, o czym przekonałam się prezentując ją dorosłym graczom.

duuuszki8

 

 

 

 

 

duuuszki6

 

 

 

 

 

 

Grę przekazało wydawnictwo EGMONT. Dziękujemy!

egmont

  • WYKONANIE 5/5

    Zarówno karty, jak i drewniane elementy są naprawdę dobrej jakości. Gra prezentuje się bardzo ładnie i oryginalnie.

  • TRUDNOŚĆ 2/5

    Zasady opanowuje się błyskawicznie, a rozgrywka też szybko się toczy.

  • OCENA 5/5

    Nic dodać, nic ująć – dobra gra na spostrzegawczość.

Drewniane szaleństwo, czyli KIPP X

Pochodząc z „Miasta stolarzy”, czyli z Dobrodzienia, nie mogę nie lubić drewnianych elementów w grach. Wręcz przeciwnie, uwielbiam je i zawsze wypatruję ich.  Gdy w grze występują tylko takie, moja ciekawość jest wtedy bardzo rozbudzona.

kippx5Tak właśnie było w przypadku gry KIPP X. Jest ona przeznaczona dla 2 – 4 graczy w wieku od 5 lat. Naszym celem jest jak najszybsze pozbycie się swoich kostek. W tym celu ostrożnie wykładamy je pojedynczo na jednym z ramion konstrukcji w kształcie krzyża. Jedno z ramion znajduje się zawsze w powietrzu. W pewnym momencie ciężar będzie zbyt duży i wahadło przechyli się. Kostki, które spadną, musimy zabrać do swoich zapasów. Rozsądne jest więc zaprzestanie wykładania  w odpowiednim momencie. Kusi jednak perspektywa dołożenia jeszcze jednej kostki.

Każdy z graczy otrzymuje taką samą liczbę kostek. W przypadku trzech lub czterech graczy, każdy z nich otrzymuje 18 kostek: 3 czerwone, 4 niebieskie, 5 żółtych i 6 zielonych. W przypadku dwóch graczy, otrzymują oni po 28 kostek: 4 czerwone, 6 niebieskich, 8 żółtych i 10 zielonych. Kostki są nie tylko w różnych kolorach, ale także różnej wielkości. W trakcie ruchu gracz musi wyłożyć przynajmniej1 kostkę. Wykładamy je zawsze na ramieniu, które jest uniesione lub na kostce już tam leżącej. Zabronione jest układanie kostek na samym środku konstrukcji. Po wyłożeniu kostek mogą mieć miejsce następujące sytuacje:

1. Nie dzieje się nic

Możemy wykładać swoje kostki tak długo, aż wahadło się przechyli lub spadną kostki. Możemy również dobrowolnie pasować. Ruch przechodzi wtedy na kolejnego gracza.

2. Wahadło przechyli się

Oznacza to zakończenie ruchu. Jeżeli podczas przechylania się spadną kostki, musimy je dołożyć do swojej puli.

3. Wahadło nie przechyla się, ale spadły z niego kostki

Również w tym przypadku następuje zakończenie ruchu. Osoba, która to spowodowała dokłada te kostki do swojej puli.

Rozgrywka kończy się natychmiast, gdy jeden z graczy ułoży swoją ostatnią kostkę. Ta osoba zostaje zwycięzcą.

kippx3Jak już wspominałam wcześniej, gra składa się z samych drewnianych elementów. Są one naprawdę dobrej jakości. Bardzo podoba mi się, że pudełko jest akurat takie duże, żeby pomieścić wszystkie elementy. Nie „przenosimy w nim powietrza”. Jest szerokie, ale nie wysokie, co ułatwia przechowywanie. Gra bardzo ładnie prezentuje się na stole i przyciąga uwagę. To znowu coś „innego”. Nasuwa mi się porównanie z takimi grami jak:

– Riff Raff –jest ona jednak znacznie droższa (ponad 200 zł). Kupując ją otrzymujemy nietypową konstrukcję w kształcie statku. Inny jest też temat – staramy się wyłożyć towary na coraz bardziej obciążonym statku, który również grozi przechyleniem. KIPP X wygląda może mniej widowiskowo, ale za to może przypaść bardziej do gustu dorosłym graczom. Riff Raff na pewno przyciąga uwagę dzieci i rodzin.

– Jenga – skojarzenie ze względu na drewniane elementy. Osobiście nie przepadam za tą grą – wolę jej wszystkie inne możliwe alternatywy. Doceniam jednak jej prostotę i to, że sprawdza się wśród początkujących graczy. Podobnie może być z KIPP X. Wprawdzie zasady są banalnie proste, to jednak trzeba wykazać się sprytem i zdolnością oceniania swoich szans.

– Qubix – to skojarzenie oczywiście ze względu na kolorowe drewniane kostki. Qubix to bowiem

typowo logiczna gra, natomiast KIPP X logiczno –zręcznościowa.

kippx6To tyle skojarzeń i porównań. Gra się bardzo przyjemnie. Trzeba pogłówkować, ale nie za dużo. Jest element ryzyka – nie jesteśmy pewni, czy konstrukcja jednak się nie przechyli. Jest też element współzawodnictwa – chcemy jak najszybciej wyłożyć się i po prostu wygrać. Dobrym pomysłem było oczywiście przygotowanie różnego rozmiaru kostek. Daje to większe pole manewru.

Jak już wspominałam wcześniej, gra jest elegancko wykonana, może być więc świetnym prezentem dla dorosłych początkujących graczy, na przykład dla naszych rodziców, czy nawet dziadków. Mogą przy niej pogłówkować, ale również po prostu dobrze się bawić. Ze względu na kolorowe kostki i trójwymiarową formę gry, może spodobać się także dzieciom.

kippx4 kippx2

 

Grę przekazało wydawnictwo franjos Spieleverlag. Dziękujemy!

franjos

 

  • WYKONANIE 5/5

    Wszystkie elementy są z dobrej jakości drewnianych materiałów. Prezentują się bardzo ładnie. Pudełko jest odpowiednich rozmiarów – nie przenosimy w nim powietrza.

  • TRUDNOŚĆ 2/5

    Tylko, albo aż, trzeba wykładać kostki. Pod koniec gry może być to jednak trudne zadanie. Trzeba wykazać się sprytem i zręcznością. Nie możemy dopuścić, by zadrżała nam ręka.

  • OCENA 4/5

    Dobrze wykonana logiczno – zręcznościowa gra. Polecam szczególnie dorosłym graczom.

Ta gra robi wrażenie! Recenzja Mistakos

Pani Redaktor w trakcie rozgrywki

Pani Redaktor w trakcie rozgrywki

Jeżeli szukacie gry, która już po wyjęciu z pudełka od razu wzbudzi zainteresowanie, to Mistakos właśnie nią jest. Jeśli waszym znajomym nowoczesne gry planszowe kojarzą się głównie z Monopoly, czy z Jengą, to Mistatkos pomoże wam przełamać te stereotypy. Jeżeli szukacie czegoś prostego, ale zarazem wciągającego, to i w tym przypadku Mistakos się sprawdzi. Dlaczego tak zachwalam ten tytuł? Przekonacie się już za moment.

Gra Mistakos to tak naprawdę 24 krzesła w 3 kolorach: zielonym, niebieskim i czerwonym. W rozgrywce mogą więc uczestniczyć maksymalnie trzy osoby. Przygotowano dwa warianty gry. W pierwszym, naszym celem jest zdobycie jak najmniejszej liczby punktów karnych. Gracze układają na przemian krzesełka w wybranych kolorach. Należy tak je ustawiać, aby żadna z nóg mebla nie opierała się na stole. Tylko pierwsze krzesło może stać na blacie. Pozostałe można układać w dowolny sposób. W ten sposób powstaje wieża, która jednak może w każdej chwili się rozpaść. Gdy to nastąpi, gracz, który to spowodował, otrzymuje punkty karne. Ich liczba równa się liczbie krzesełek, które upadły w na stół. Wygrywa osoba, która na koniec gry będzie miała najmniej punktów karnych. Gracze mogą na początku gry zdecydować, ile rund chcą zagrać.

Mistakos3 Mistakos2

W drugim wariancie, naszym celem jest jak najszybsze pozbycie się swoich krzesełek. Dzielimy je równo między graczy. Również układamy je tak, by inne krzesła nie spadły. Jeżeli tak się jednak stanie, gracz, który do tego doprowadził, musi zabrać wszystkie krzesła, które spadły. Wygrywa osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich swoich krzeseł.

mistakos5

Obydwa warianty są ciekawe i warto je wypróbować. Chyba więcej emocji dostarcza jednak druga propozycja. Gdy nam się nie powiedzie, nasza pula krzesełek nagle wzrasta. Rozgrywka jest nieprzewidywalna. Sytuacja może się bardzo szybko zmienić na naszą niekorzyść. Rozgrywka też tak szybko się nie kończy, co jest oczywiście pozytywne.

mistakos4Niektórym osobom gra kojarzyła się z popularną Jengą. Podobieństwo oczywiście polega na budowaniu wieży, jednak Mistakos jest według mnie znacznie ciekawszą propozycją. Przy układaniu trzeba wykazać się kreatywnością i np. „zawiesić” krzesełko. Zabawy i śmiechu jest naprawdę sporo. Poza tym w trakcie rozgrywki powstaje kolorowa, efektownie wyglądająca wieża. Naprawdę przyciąga uwagę i robi wrażenie. Graliśmy kiedyś w kawiarni i właściwie żaden gość nie przeszedł obojętnie obok naszego stołu. Nawet zdarzyło się, że ktoś się do nas dosiadł. Inni po prostu pytali co to za gra. Spoglądając na kolorowe krzesełka, może się wydawać, że gra skierowana jest głównie do dzieci, to jednak dorośli bawią się przy niej wyśmienicie (nie wiem nawet, czy nie lepiej J ). Szkoda tylko, że w Mistakos mogą grać maksymalnie trzy osoby. Przydałby się przynajmniej jeszcze jeden zestaw krzesełek.

Podsumowując, grę polecam zarówno młodszym, jak i starszym graczom. Sprawdzi się świetnie jako gra rodzinna, ale również jako tzw. party game. Zamiast po raz setny wyciągać Jengę, może warto zastanowić się nad jakąś alternatywą?

Grę przekazało wydawnictwo TREFL. Dziękujemy!

podstawowe

  • WYKONANIE 5/5

    Krzesełka są wykonane z dobrej jakości materiałów. Mają ładne, intensywne kolory i dobrze się prezentują.

  • TRUDNOŚĆ 1/5

    Układać krzesełka potrafi każdy. Nie każdy potrafi jednak pobudzić wyobraźnię i znaleźć kreatywne rozwiązanie.

  • OCENA 4/5

    Grę polecam zarówno młodszym, jak i starszym graczom. Sprawdzi się świetnie jako gra rodzinna, ale również jako tzw. party game.

 

Podziemne królestwa

Tak niepozornie się zaczęło. Niewielkie pudełko, zestaw 84 kart, grafiki nie do końca w moim stylu. Gra jednak na tyle mnie wciągnęła, że ostatnio najczęściej gościła na stole. Mowa o karciance „Podziemne królestwa”.

Podziemne3

Każdy z graczy kontroluje jedną z ras walczących o skarby ukryte w górach. Starają się zająć najbogatsze kopalnie. Punkty dodatnie otrzymuje się za pełne obsadzenie górnikami, a gdy jest ich niewystarczająca ilość przyznawane są punkty ujemne.

Podziemne2

W pudełku znajdziemy 4 karty królów oraz talię 80 kart. Awersy kart przedstawiają jednostki, które różnią się od siebie rasą i siłą (wartości od 0 do 9). Rewers to kopalnie. Zaznaczona jest na nich wielkość kopalni (liczba potrzebnych do obsadzenia niewolników), obrona kopalni (liczba jednostek potrzebnych do zajęcia kopalni) oraz wartość kopalni (liczba punktów, które możemy otrzymać lub stracić). Na niektórych kopalniach jest również symbol nadzorcy.

Podziemne4

Rozgrywkę rozpoczynamy od wylosowania króla rasy, którą będziemy „kontrolować”. Karty jednostek tasujemy i umieszczamy na środku stołu stroną – kopalni do góry. Cztery wierzchnie karty z tej talii kładziemy obok również stroną kopalni do góry. Następne cztery karty kładziemy jednostką do góry. To kopalnie i jednostki (tzw. obozowisko górników), o które będziemy walczyć. Każdy z graczy otrzymuje po sześć kart z talii. Trzymamy je tak, aby inni nie widzieli jednostek. W swojej turze mamy dwie możliwości do wyboru:

  1.  zagranie karty jednostki na jedną z kopalń na środku stołu – jeśli nie ma tam jeszcze żadnej karty, możemy zagrać dowolną jednostkę z ręki. Jeśli są tam już karty, zagrywana jednostka musi być silniejsza od karty leżącej na wierzchu. Jednostki o sile 0 mogą zostać zagrane tylko na jednostki o sile 9. Rasa kart nie ma znaczenia. Jeśli na kopalni zostanie umieszczona odpowiednia liczba kart (tzw. równa wartości obrony kopalni zaznaczonej na karcie) uważa się ją za zajętą. W tej sytuacji wszystkie jednostki z kopalni przenosi się do obozowiska górników i kładzie na odpowiadające im stosy ras w odwrotnej kolejności niż ta, w jakiej leżały. O tym, kto otrzymuje kopalnię, decyduje ostatnia zagrana na nią karta. Kopalnia wędruje do właściciela tej rasy. Na przykład jeśli będzie to karta Orków, kopalnia wędruje do króla Orków, bez względu na to, kto zagrał tę kartę. Jeżeli jednostka ta nie należy do żadnego z graczy, wtedy kopalnię przejmuje osoba, która zagrała tę kartę. Następnie należy uzupełnić miejsce po zdobytej kopalni (tak by znowu były cztery do zdobycia).
  2. Zagranie karty jednostki na jedną z zajętych przez siebie kopalń. Obsadzenie kopalni jest konieczne do otrzymania punktów zwycięstwa. Potrzebujemy jej bogactw, czyli złota i diamentów. Musimy więc wysłać odpowiednią liczbę górników. Nie mogą oni jednak należeć do rasy, którą kontrolujemy. Na karcie zaznaczono ilu górników jest potrzebnych do obsadzenia (tzw. wielkość kopalni). Jeżeli znajduje się tam również symbol nadzorcy, to po umieszczeniu odpowiedniej liczby kart górników, musimy zagrać jeszcze jedną kartę. Nadzorcą musi być karta rasy, którą gramy. Podobnie, jak w przypadku pierwszej opcji, i tu obowiązuje zasada zagrywania jednostek o wyższej wartości, niż poprzednia karta. Po zagraniu wszystkich górników potrzebnych do obsadzenia, kartę kopalni kładziemy pod królem, jednostki natomiast umieszczamy w pudełku. Nie będą już brać udziału w grze.

Na zakończenie swojego ruchu, gracze dobierają kartę, tak by mieć ich sześć na ręce. Kartę można pobrać z talii lub z wierzchu dowolnego stosu w obozie górników. Gra kończy się gdy zabraknie kart w talii. Następnie podliczane są punkty. Każda zajęta i w pełni obsadzona kopalnia daje graczowi punkty zwycięstwa. Kopalnie, które nie są w pełni obsadzone, przynoszą punkty ujemne. Wygrywa oczywiście osoba z największą liczbą punktów.

Podziemne5

Po „części teoretycznej” przejdźmy do praktyki. Grafika, jak już pisałam na początku, nie jest w moim stylu, ale w trakcie testów, spotkałam osoby, którym bardzo się podobała. To oczywiście rzecz gustu. Ja ogólnie nie przepadam za tematami związanymi z orkami, goblinami itd. Nie przeszkadzało mi to jednak w grze. Wczułam się w klimat i grało się całkiem przyjemnie. Co do przełożenia tematu na mechanikę, uważam, że zostało to dobrze zrobione. Temat nie jest przyklejony na siłę. Na logikę, co nam po kopalni, gdy nic z niej nie będziemy wydobywać. Po prostu są to wyrzucone pieniądze w błoto. Wiadomo, że do ciężkiej pracy nie będziemy wysyłać np. członków swojej rodziny (w tym przypadku rasy), tylko zatrudnimy górników.  Zasady są logiczne. Opanowuje się je błyskawicznie, a rozgrywka toczy się szybko. Dawno już żadna karcianka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Krótki czas rozgrywki, prosta, ale zarazem dobrze działająca mechanika oraz możliwość kombinowania i ubiegania przeciwników sprawia, że gra jest naprawdę bardzo interesująca. Wprawdzie czynnik losowy jest duży, jednak wiele od nas zależy. Musimy podjąć decyzję, czy staramy się przejąć kolejne kopalnie, czy raczej skupiamy się na obsadzaniu tych, które mamy już w swoim posiadaniu. Szczególnie kuszące są karty, których zajęcie wymaga tylko jednej jednostki. Musimy jednak pamiętać, że każda nieobsadzona kopalnia przyniesie nam punkty ujemne. W trakcie gry przekonaliśmy się, że bardzo dobre są karty o wartości 0. Można je położyć tylko i wyłącznie na karcie z wartością 9. Czasami doprowadzaliśmy więc do takiej sytuacji, że blokowaliśmy przeciwnikom dostęp do kopalni, kładąc na niej kartę z 9-tką. Jeżeli wśród naszych sześciu kart mamy kartę z zerem (w dodatku przedstawia naszą rasę lub rasę nieuczestniczącą w grze), jest duża szansa, że w kolejnej turze zdobędziemy kopalnię. Ryzykujemy oczywiście, bo któryś z pozostałych graczy może również taką kartę posiadać. Jak na karciankę, mamy tu spore możliwości manewru. Rozgrywka toczy się płynnie, bez niepotrzebnych przestojów. Podsumowując, nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam Podziemne królestwa.

Grę przekazało wydawnictwo G3. Dziękujemy i polecamy profil Wydawnictwa na Facebooku. Znajdziecie tam bieżące informacje o produktach i konkursach organizowanych przez G3.

  • WYKONANIE 5/5

    Wykonanie bez zarzutu!

  • TRUDNOŚĆ 2,5/5

    Logiczne zasady, które opanowuje się w kilka sekund.

  • OCENA 5/5

    Krótki czas rozgrywki, prosta, ale zarazem dobrze działająca mechanika oraz możliwość kombinowania i ubiegania przeciwników (przy zdobywaniu kart) sprawia, że gra jest naprawdę bardzo interesująca i wciągająca.