Wyprawka na Sylwestra

Moi sąsiedzi chyba podejrzewają, że prowadzę jakiś nielegalny biznes. Codziennie wychodzę do pracy z reklamówkami. W nich natomiast wynoszę … gry planszowe.

Przed Sylwestrem posypały się pytania o gry, które mogę polecić do zagrania w tę noc. Okazało się, że znajomi planują spędzić ją przy planszówkach. Bardzo się ucieszyłam, że tym razem nikogo nie musiałam do tego namawiać. Na razie przygotowałam trzy wyprawki:

1. Gry dla większej grupy. Osoba, która wypożycza planszówki sama ma już kilkanaście pozycji oraz chętnie próbuje nowe tytuły. Ma też doświadczenie w tłumaczeniu zasad. Najczęściej prosi o gry logiczne i imprezowe. Do torby zapakowałam więc:

Czarne historie cz. 1 – idealne na koniec imprezy, gdy wszyscy już będą zmęczeni. Rozgrywkę można nawet rozegrać w piżamach w „drodze do łóżek”.

Jungle Speed Safari – Organizatorka imprezy jest fanką Jungle Speed, powinna się więc ucieszyć z nowej wersji. Może w nią zagrać nawet 6 osób.

Kto z kim – w grę może zagrać maksymalnie osiem osób, a to bardzo ważny warunek przy wyborze tytułów na Sylwestra. W dodatku grupa pożyczająca lubi wykazywać się kreatywnością i pomysłowością. Grają np. w Story Cubes oraz lubią kalambury. Może i ten tytuł im się spodoba?

Agenci – w tę grę może zagrać nawet siedem osób. Jestem ciekawa ich opinii. Trzeba blefować i ukrywać tożsamość. Rozgrywka trwa ok. pół godziny. Można więc zagrać kilka razy w trakcie spotkania.

2.     Gry dla „niedzielnych graczy”. Znają dopiero kilka tytułów, jednak chętnie grają. Sylwester spędzają z osobami słabo mówiącymi po polsku.

Halli Galli – akurat tę grę już znają i w dodatku lubią. Zasady są na tyle proste, że nie powinno być problemu z ich wyjaśnieniem.

Uno – tej karcianki chyba nie trzeba przedstawiać. Można ją kupić nie tylko w polskich hipermarketach. Zasady są banalne. Sama kiedyś spędziłam noc sylwestrową grając w tę grę.

Dobble – chyba prostszej gry nie mogłam znaleźć. W dodatku jest kilka wersji rozgrywki. Nie spotkałam jeszcze osób, którym nie spodobałby się ten tytuł.

Packa na muchy – jak już im się znudzi Halli Galli i Dobble mogą spróbować czegoś podobnego, a jednak innego.

3.     Gry dla 4 osób, które znają nowoczesne planszówki i chętnie grają. W kolekcji mają np. Cytadelę, Abalone czy Carcassonne.

Tripol – grupa lubi gry logiczne. Zasady tej pozycji  są proste, a rozgrywka daje dużo możliwości.

Gringo – nie grali chyba jeszcze w grę blefu, sylwestrowa noc może sprzyjać eksperymentom!

Polterfass – bliżej północy można zagrać w imprezową grę, w której serwujemy piwo.

The Trash Pack – miało być coś nowego, dlatego będzie nowa gra od Egmontu. Ładne rysunki, w dodatku szybka rozgrywka – mam nadzieję, że im się spodoba.

 

* Zdjęcie ze strony: http://serwisy.gazetaprawna.pl/turystyka/galerie/661035,duze-zdjecie,1,sylwester_2012_2013_co_proponuja_biura_podrozy.html

Babelo

Jak pokazać rozmiar standardowy? Jak opisać deszcz nagród? Jak narysować seryjnego mordercę? Po rozgrywce w Babelo z pewnością będziecie już wiedzieć. To kolejna już gra oparta na Kalamburach Co ją wyróżnia od pozostałych?

Zacznijmy od początku, czyli od tego, co znajdziemy w pudełku. Oprócz kart z pytaniami, otrzymujemy też planszę, pionki, kostkę, klepsydrę, notes do rysowania i oczywiście instrukcję. Na minus jest rozmiar pudełka (mogłoby być mniejsze) oraz opracowanie graficzne planszy. Są na niej kolorowe pola akcji oraz teleportu. W dodatku tło również jest kolorowe, co sprawia, że na początku plansza może być mało czytelna. Co do jakości wykonania – nie mam większych zastrzeżeń. Karty mają odpowiednią wielkość oraz są czytelne.

W Babelo można grać w wariancie indywidualnym od 3 do 6 osób lub w wariancie grupowym od 4 osób. W instrukcji czytamy, że pierwsza opcja to wariant towarzyski (gramy dla dobrej zabawy i śmiechu). Druga opcja proponowana jest dla graczy „o silnym duchu rywalizacji”. W praktyce wszystko jednak zależy od osób, które zasiądą do gry.

Zaczynamy od rozłożenia planszy, potasowania kart i położenia ich w wyznaczonym miejscu. Tworzą one Bibliotekę Zagadek. Ustawiamy pionki na polu startowym. W każdej rundzie gracz lub członek danej drużyny, rzuca kostką. Następnie przesuwa swój pionek o tyle pól, ile wypadło oczek. Losuje kartę z zadaniem i zapoznaje się z hasłem, któremu przyporządkowany jest wynik, jaki wyrzuciliśmy na kostce. Jeśli wypadła jedynka, można wybrać dowolne hasło. W zależności od tego, na jakim polu zatrzymaliśmy się, będziemy dane hasło pokazywać (pole niebieskie), opowiadać (czerwone) lub rysować (fioletowe). Należy przestrzegać też pewnych zasad. Przy pokazywaniu nie możemy wydawać żadnych dźwięków. Przy opowiadaniu nie możemy używać słów, które tworzą hasło lub które mają z nim wspólny rdzeń. Rysując nie można mówić, gestykulować, ani wydawać dźwięków. Zabronione jest też rysowanie napisów, które stanowią podpowiedź. Gdy nasz pionek stanie na wielokolorowym polu akcji, wtedy sami możemy wybrać, w jaki sposób chcemy zaprezentować dane hasło. Są też pola teleportów. Mogą one przyspieszyć lub spowolnić pokonywanie planszy. Gdy staniemy na pierwszym polu w danym kolorze, a mamy kartę Klucz możemy przenieść się na drugie pole w tym samym kolorze, znajdujące się bliżej mety. Jeśli nie posiadamy takiej karty, nasz pionek pozostaje na tym miejscu bez prezentacji hasła. Jeśli jest to już drugie pole teleportu w tym kolorze, musimy odrzucić kartę Kotwica. Jeżeli tego nie zrobimy cofamy się na pierwsze pole teleportu w tym samym kolorze. Gdy odrzucimy Kotwicę, podobnie jak w przypadku Klucza, pozostajemy na danym miejscu bez prezentacji hasła. Teleport z jednej strony może nam pomóc szybciej dotrzeć do mety. Z drugiej jednak strony, jeśli mamy pecha i nie posiadamy odpowiedniej karty, rozgrywka może się przedłużać.

W wariancie drużynowym hasła odgadują członkowie danej drużyny. Gdy to im sie powiedzie, otrzymują oni tę kartę, która od tego momentu traktowana jest jako Karta Specjalna. W przypadku wariantu indywidualnego – to nasi przeciwnicy walczą o kartę i próbują odgadnąć co prezentujemy. W grze wprowadzono ograniczenie czasowe. Klepsydrę obracamy raz przy opowiadaniu i rysowaniu, a przy pokazywaniu dwa razy. W każdym wariancie, w przypadku niepowodzenia, pionek osoby lub drużyny prezentującej zadanie, cofa się o tyle pól, ile oczek wyrzucono na kostce.

Bardzo dobrą zasadą, która może przyspieszyć rozgrywkę, jest możliwość wyrzucenia dowolnej ilości posiadanych kart specjalnych. Następnie przesuwamy pionek o jedno pole więcej, niż wyniosła liczba odrzuconych kart. Zasada ta obowiązuje tylko w wariancie indywidualnym i w przypadku, gdy nikt nie odgadł naszego hasła.

W grze występuje 8 rodzajów kart specjalnych. Umożliwiają one zmodyfikowanie liczby oczek, które wyrzucaliśmy (o jedno więcej lub mniej). Klucz i kotwica są potrzebne w przypadku pól teleportu. Klepsydra umożliwia nam wykonanie dodatkowego ruchu. Po odrzuceniu karty Wir, wylosowane hasło można przedstawić w dowolny sposób. Żarówka natomiast pozwala na przedstawienie dowolnego hasła z karty. Piorun służy do ataku przeciwnika. Kartę zagrywamy wraz z inną kartą specjalną w trakcie tury przeciwnika. Zaatakowana osoba może zareagować na atak, samemu odrzucając karty specjalne. W trakcie jednej tury można atakować i bronić się wielokrotnie. Ataku może jednak dokonać tylko jedna osoba.

Gra kończy się, gdy pionek jednego z graczy (jednej z drużyn) znajdzie się na polu Meta.

Babelo to 165 kart. Na każdej z nich znajdziemy 5 propozycji. Wszystkie są oryginalne, pomysłowe, ale i trudne. Niektóre łatwiej narysować niż opowiedzieć, inne wręcz przeciwnie. Bo jak pokazać „śmietankowe nadzienie”, „nienachalną urodę”, „czy fascynującą osobowość”. Równie trudno narysować te hasła. Dorośli mogą mieć problemy z tymi zadaniami, a co dopiero dzieci, które po prostu mogą nie znać niektórych pojęć. Dobrze, że są karty specjalne, które umożliwiają wybór hasła lub wybór sposobu prezentacji. Bez nich byłoby naprawdę trudno. Wszystko jednak zależy od pomysłowości graczy. Zdarzyło się, ze grupa odgadła, wydawać by się mogło niemożliwe do pokazania, takie hasła jak: „uwiedziona sklepowa”, czy „pierwiastek atomowy”. Jeżeli do Babelo zasiądą miłośnicy kalambur z pewnością świetnie sobie poradzą. Jeżeli ktoś nie ma „wprawy”, będzie ciężko. Trzeba naprawdę pogłówkować. Ja spotkałam się w trakcie testów ze skrajnymi opiniami. Do gry drużynowej zasiadły osoby, które bardzo często grają w kalambury. Tym razem również świetnie się bawiły. Nikt nie narzekał na długość rozgrywki (półtorej godziny), czy na trudne hasła. Drugi przypadek to osoby, które rzadko grają w gry tego typu. I tu rozgrywka nawet nie została do końca rozegrana: „bo za długo”, „bo nie wiem jak to pokazać”, „bo za trudne hasła” itd itp.

W ostatnim czasie pojawiły się dosyć negatywne opinie na temat tej gry. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ponieważ na „własne oczy” widziałam, że przy tej grze można się dobrze bawić. Co mi się podoba? To, że hasła są niebanalne, że karty z zadaniami stają się kartami specjalnymi, że jeśli pozostali gracze nie odgadną naszej prezentacji, możemy odrzucić karty, by jednak przesunąć się w stronę mety. Co mi się nie podoba? Niektóre hasła są prawie niemożliwe do odgadnięcia, dzieci mogą nie rozumieć haseł, rozgrywka może trwać nawet półtorej godziny.

Czy będę wracać do tej gry? Osobiście wolę inne tytuły, jednak prowadząc warsztaty integracyjne dla dorosłych zaproponuję im tę grę zastrzegając, że hasła są trudne.

 

Grę przekazało wydawnictwo TREFL  dziękujemy !

  • WYKONANIE 4/5

    Plansza jest zbyt kolorowa, na początku może być nieczytelna. Zbyt duże pudełko. Co do jakości nie mam większych zastrzeżeń.

  • TRUDNOŚĆ 3/5

    Jak na fillera, grę opartą o kalambury, hasła do zaprezentowania i odgadnięcia są w niektórych przypadkach naprawdę trudne.

  • OCENA 2,5/5

    Osobiście wolę inne gry oparte o kalambury, jednak spróbować można.

O grach … zawsze i wdzędzie

Jeszcze pięć lat temu, gdy mówiłam, że gram w gry planszowe, nierzadko spotykałam się z dziwnym uśmieszkiem i stwierdzeniem: „ale to przecież dla dzieci”. Teraz, gdy opowiadam o swojej pasji, moi rozmówcy chętnie włączają się do rozmowy i traktują mnie poważnie. Czasami, sama jestem zaskoczona ich reakcją.

Wraz z koleżanką z radia prowadziłyśmy dziś w Filharmonii Opolskiej jubileuszową galę pewnego konkursu. Po imprezie podchodziło do nas sporo osób. Rozmawialiśmy o  gali, o naszej pracy, o redakcji itd. Jeden Pan jednak podszedł w całkiem innej sprawie. Powiedział, że włączył kiedyś stację, w której pracuję i akurat leciała audycja o grach planszowych. Byłam bardzo zaskoczona, że skojarzył, że to akurat ja w niej występowałam. Potem dodał, że jest dyrektorem domu kultury w pewnej gminie i że przygotowuje projekt związany z planszówkami i właśnie w tamtym dniu zastanawiał się, do kogo zwrócić się o pomoc. Wtedy włączył radio i dowiedział, się, że pasjonatów gier nie brakuje. Dziś miał okazję ze mną osobiście porozmawiać. Nie spodziewałam się, że tego typu rozmowy będę prowadzić na finale konkursu literackiego. To jednak jeszcze nic. Miesiąc temu byłam umówiona na nagranie w Kaliszu. Z Wrocławia jechałam z właścicielką pewnej agencji reklamowej. Nigdy jej wcześniej na oczy nie widziałam, rozmawiałam z nią tylko przez telefon. Zastanawiałam się więc, o czym będziemy rozmawiać przez dwie godziny jazdy. Czasem i dziennikarzy dopadają takie pytania. J Co się okazało? Jeszcze we Wrocławiu zaczęłyśmy rozmawiać o grach planszowych. Pani gra z mężem i ze znajomymi. Lubi Osadników z Catanu. Do zagrania czeka u niej w domu Agricola. Z synem gra w Pędzące żółwie. Natomiast ze znajomymi „przy wódce” gra w Dobble. Cytuję: „bo w tę grę nie można grać na trzeźwo”. Gdy opowiadałam tę anegdotę później w radiu, wszyscy oczywiście śmiali się, że już w każdej sytuacji, potrafię przejść na temat planszówek. Mam nadzieję, że takich historii będę mieć jeszcze więcej. W końcu moja pasja jest poważnie traktowana i nie muszę tłumaczyć, że: „nie, nie gram w Chińczyka”.